27 czerwca 1999 r.
Zakończenie roku szkolnego.
W końcu nadszedł ten dzień. Dzień w którym wszystko się kończy i wszystko zaczyna. Wakacje. Trzeba jeszcze tylko przetrwać zakończenie- Pomyślała Anastazja w drodze do szkoły.
Dziś był jej dzień. Miała wystąpić na akademii. Pokonać swój strach. Nie myślała już o Maxie i o tym co jej zrobił. Żyła dalej, chciała żyć, było ciężej, gorzej. Została sama w tej historii. Nie miała nikogo.
W pięknej, eleganckiej białej niczym płatek śniegu sukni z czarnymi dodatkami pewnym krokiem że wszystko się uda weszła do szkoły. Rozejrzała się jednak nikogo nie było, postanowiła że pójdzie na salę gdzie miała odbyć się próba akademii. Kilka metrów przed nią słychać już było uczniów śmiejących się od mikrofonu. Weszła. Spojrzała w lewo. Zobaczyła Go. Choć wcale tego nie chciała. Ujrzała Maxa w czarnym jak jego dusza garniturze. Wyglądał pięknie, lepiej niż ona-przynajmniej tak jej się wtedy zdawało. W tamtej chwili wszytko zaczęło się od nowa. Niewidzialna nić, która trzymała jej serce w całości-pękła.
Po prostu.
Bez ale.
Bez pytań.
Jej serce znów było w milionie kawałków, jak kiedyś, kiedy się rozstali.
Wszystko znów jej się przypomniało.
Chciała się do niego przytulić ale wiedziała, że nie mogła.
Wyszła, a raczej wybiegła. Nie mógł przecież widzieć łez w jej oczach, choć nie było ich wiele. Uciekła do łazienki, zamknęła się w jednej z kabin. Płakała.
-On nie jest twego wart. Pamiętaj co Ci zrobił. Bądź twarda, zawsze jesteś. Piękna jak różna dumna jak paw, ostra jak nóż, zimna jak lód.- Powtarzała pod nosem, aby przypadkiem nikt jej nie usłyszał choć w toalecie nie było nikogo.
Otarła łzy.
Wyszła.
Powolnym krokiem znów szła na salę. Podniosła się z upadku, zawsze się podnosiła, nawet kiedy było już naprawdę źle.
Stał w rogu. Anastazja starała się na niego nie patrzeć, unikać, omijać jeśli się dało. Rozpoczęły się próby. Nadeszła jej kolej. Poczuła się gorzej, jak by ktoś włożył jej palec w gardło, nie mogła wydusić z siebie ani słowa. Znów zjadł ją stres, gdy była na scenie i miała coś powiedzieć nie dała rady, zwłaszcza że obok niej stał Max. Spojrzała na Mieszka, Violettę, Erin i Dulce którzy siedzieli na widowni i obserwowali przedstawienie. Zrobiło jej się głupio wiedziała już wtedy że nic nie powie. Nie da rady. Poddała się. Stres i tęsknota za Maxem wygrało. Znów uciekła ze sceny, znów płakała. Teraz zamknięta w kabinie miała nadzieję, że On przyjdzie, przytuli, pocieszy. Że jednak... Nie przyszedł. Płakała długo. Makijaż, który miała na sobie zmył się trochę. Musiała wyjść, musiała być twarda. Pokazać że nie dotknęła dna, ale wiedziała że już nigdy nie wyjdzie na scenę, że już nigdy nic na niej nic nie powie. Poprawiła makijaż. Szła na salę po drodze spotkała Dulce, z którą od dłuższego czasu pisała na czacie. Ona rozumiała jej położenie. Wiedziała o Maxie.
Jak by czytała w myślach Any od razu rozsunęła ręce i przytuliła ją mocno.
Było jej to potrzebne.
Właśnie to.
Zrozumienie.
Bez pytań.
Bez śmiechu.
Anastazji zrobiło się lżej na sercu. Kocikami ust nawet zaczęła się uśmiechać.
Za pleców pojawił się David. Lubiła go choć chodził do innej klasy. Był inny przynajmniej tak jej się zdawało nie znała go. Był przyjacielem Dulce.
Znów szybko szła na salę. Szybciej niż oni.
Rozejrzała się po sali w poszukiwaniu Pani odpowiedzialnej za organizacją akademii, by jej powiedzieć że nie zdoła wystąpić.
Zobaczyła swoje koleżanki .. Tak, starały się ją pocieszyć, ale sztucznie było to widać. Szukała zastępstwa ale żadna nie chciała. Bo to albo mają swoje, albo nie znają jej tekstu.
Nie miała dużo i każdy o tym wiedział tylko 6 linijek.
- Choć musimy pogadać- powiedział Mieszko i zaprowadził dziewczynę do szatni obok sali.
Gdy już tam byli zaczął:
-Co jest? Wystąpisz?
-Nic. Nie, nie wystąpię, szukałam zastępstwa ale żadna z dziewczyn nie chce. Co ja teraz zrobię?!- histeryzowała Anastazja
-Spokojnie ja Cię zastąpię. Tylko daj mi tekst.
-Dziękuje. Agata ma mój tekst.
Wyszli. Max dziwnie się spojrzał, jednak ona nie zwracała na niego uwagi. Znalazła Panią i wszystko jej powiedziała. Zrozumiała.
Anastazja była zła na siebie. Nikt jej za to nie obwiniał, ale jednak ona czuła się źle. Usiadła. Czekała. Uspokoiła się. Oglądała jak inni występują.
Kiedy już część uczniów przyszła na zakończenie pojawił się też Filip, kolega z ławki Any. Ucieszyła się na jego widok. Zawsze mogła się z nim pośmiać. Max nie stała z klasą. Obsługiwał mikrofony i sprzęt aby dobrze działał. Anastazja spojrzała się na niego, ale on na nią nie. Nawet jej już nie zauważał.
-Poczekaj Filip, muszę coś jeszcze załatwić.-rzekła i poszła w stronę chłopaka.
Była już bardzo blisko. Tak, że poczuła jego zapach. Uśmiechnęła się. On nie.
- Hej-zaczęła niepewnie
-Hej.
-Ja tylko przyszłam życzyć powodzenia na scenie.- powiedziała i zacisnęła pięść tak aby przybić z Nim żółwika.
-Dzięki, nawzajem- na jego ustach pojawił się wymuszony uśmiech.
-Ja .. ja .. nie występuję. Mieszko mnie zastępuje.-wydukała
-Aham.
-Już pójdę.-mówiąc to odeszła.
Myślała, że ją zatrzyma, że powie choć słowo.
Nie powiedział.
Poszła.
Usiadła obok Filipa.
Potem przyszła Kinga i Juna. Dziewczyna przesiadła się od swoich przyjaciółek.
Obejrzała przedstawienie.
Odebrała świadectwo w tym roku udało jej się wywalczyć pasek. Była z siebie dumna.
Wyszła z murów szkoły. Zobaczyła jak Max przytula się na pożegnanie z Erin. Zrobiło jej się smutno, ale co mogła zrobić. Nic. Już nic.
Rozpoczęły się wakacje.